Prezentujemy ciekawy opis Bochni z roku 1888 zamieszczony w Kurierze Lwowskim. Nieznany korespondent gazety, z uznaniem wymienia dokonujące się w tym mieście zmiany i chwali władze miasta oraz aktywność obywateli, działających w różnych stowarzyszeniach. Zachowano oryginalną pisownię z artykułu.
Bochnia 20. grudnia (stosunki miejscowe)
O mieście Bochni tyle wie kraj, że sól z jego kopalni czyni zdatnemi do jedzenia potrawy, nie zaszkodzi więc czegoś więcej się o niem dowiedzieć.

Miasto nasze ustawicznie rozwija się, choć widoczne znaki rozwoju tego datują się od lat niewielu, bo niemal dopiero od czasu, jak ster jego autonomicznych rządów ujął w swe energiczne ręce adwokat Trybulec[1]. Słynne niegdyś z błot — zmieniło się dzisiaj do niepoznania. Ulice będące jedną wielką kałużą, dzisiaj wybrukowane i wysadzone klonami, rynek dawniej nierówny, brudny, z podrapanemi kamienicami, obecnie miły dla widza przedstawia widok.
Pięć bitych traktów, obok mnóstwa drobniejszych gościńców, wielka obfitość targowych placów, których kilka w ostatnich dopiero czasach powstało, koncentrują w naszem mieście ruch handlowy sąsiednich powiatów i miasteczek, z tego powodu w targi i jarmarki natłok tutaj jak w kościele, nie dziw, bo teraz nie trzeba jak dawniej po kostki brodzić w błocie.
Tuż obok miasta wznosi się góra „Rozbornia“[2] do niedawna zeschłą porosła trawą, teraz kosztem miasta zalesiona, malowniczy przedstawia widok i rokuje, że za lat kilka być może najprzyjemniejszem miejscem spaceru.
Niedawno temu zaledwie wieczór nastał, ulice zalegała cisza, nikt nie wychodził z obawy przed psami i strażnikami propinacyjnymi, którzy zaczepiali spacerującą publiczność, obecnie ostatni wypadek trafia się rzadziej, a ulice wieczorami mimo słabego oświetlenia zapełnione są spacerującymi. Warto również kilka uwag poświęcić nowo zbudowanemu gimnazjum. Nie ma może w Galicji gimnazjum, któreby pod wieloma względami, a zwłaszcza dla zdrowia młodzieży tak korzystne miało położenie. Piękny ten i obszerny, o milę z daleka widny gmach leży na wzgórzu, otoczonem obszernemi plantacjami dla wytchnienia uczniów podczas pauzy. Na południe zwrócone okna obficie dostarczają światła wraz z widokiem na malownicze wzgórza, piętrzące się coraz wyżej ku Wiśniczowi, z północnej znowu strony przedstawia się oczom wspaniała kilkumilowa równina z plejadą siół, niepołomską puszczą i piaskami Powiśla.
O gimnazjum kołatano długo; nie wiadomo, czy tak samo długo kołatać będzie trzeba o sąd obwodowy, który w naszem mieście jest nader potrzebny, gdy się zważy, że bocheński powiat jest najludniejszym w całej Galicji, że w bliskości Bochni leżą powiatowe sądy w Niepołomicach, Dobczycach, Brzesku, Wiśniczu, Wojniczu i Wieliczce, że wymiar sprawiedliwości dla ludności większej części miast tych od sądu krajowego o 50—70 km. oddalonych, odbywa się nader powoli i z ogromnemi kosztami tak dla stron, jak dla skarbu. Spodziewać się jednak należy, że p. prezydent Zborowski kwestję tę, dziś dla miasta Bochni piekącą pomyślnie załatwi. Inicjatywa w tym kierunku wyjdzie prawdopodobnie z bocheńskiej rady powiatowej i miejskiej.
Bliskość Krakowa, a z drugiej strony taniość utrzymania i większa zdrowotność, czynią nasze miasto miejscem pobytu tak dla urzędnika, jak i rzemieślnika. We dnie dymią salinarne kominy, a wieczór błyszczą setki świateł z chat rozsiadłych na wzgórzach, co uroczym wiankiem Bochnię okalają.
Tyle o zewnętrznej stronie naszego miasta. Przypatrzmy się jego ruchowi umysłowemu. I tu mojem zdaniem stanowczo prześcignęło ono wiele galicyjskich nawet większych od Bochni miast.
Niedawno jeszcze ludność tutejsza przeciwną była zakładaniu szkól z obawy większych wydatków. Obecnie od roku mamy Czytelnię ludową, która od czasu jak jej prezesem został p. Żurowski[3] ustawicznie się rozwija tak, że obecnie liczy kilkuset członków wszystkich stanów (nie wyjmując górników, tych białych murzynów), zajętych gorliwie czytaniem gazet i książek z świeżo założonej biblioteki kilkaset tomów liczącej, a że u naszej publiczności budzi się umysł publicznego dobra, dowodem niechaj będzie choćby ta okoliczność, że prawie nie ma członka ociągającego się z wkładkami, tak, że kasa Czytelni ma przeszło 200 złr. gotówki, chociaż zarazem nie da się zaprzeczyć, że do tak znakomitego finansowego stanu Czytelni przyczynia się niemało bezpłatność lokalu przez radę miejską w magistracie ofiarowanego.
Czytelnia nasza ważne ma dla miasta znaczenie: rozszerza oświatę, dając sposobność wielu członkom, którzy nie są w stanie własnym kosztem prenumerować gazet, teraz czyta je co dziennie, daje możność miłego spędzenia wieczora w licznem towarzystwie, a nade wszystko budzi zmysł stowarzyszenia się — zmysł „Self Help” tak słabo u Polaków rozwinięty, a będący tak silną dźwignią narodowego rozwoju.
Obok Czytelni, uzupełniając niejako takową istnieje od kilku miesięcy „Lutnia", której egzystencję umożliwia bezpłatny lokal udzielony przez ks. kan. Grzegorzyka[4].
Towarzystwa te wspólnie wszędzie działając w przeciągu krótkiego istnienia swego, urządziły kilka wieczorków, jako to: Kościuszkowski, listopadowego powstania, a wreszcie 8. bm. Mickiewiczowski.
W styczniu znowu ma się odbyć wieczorek na pamiątkę powstania 1863 roku, a wydział czytelni nosi się z myślą urządzenia bezpłatnych odczytów choćby raz w miesiąc na wzór tych, jakie się odbywają w Tow. oświaty ludowej w Krakowie i w Tow. „Gwiazda” w Tarnowie i wielu innych miastach.
Stowarzyszenia te są duchową stroną naszego miasta i spełniają to, czego nie chce spełnić tut. kasyno, którego niektórzy, na szczęście nieliczni członkowie argumentują w ten sposób: Ponieważ do kasyna należą austrjaccy oficerzy, z tego powodu kasyno ma charakter kosmopolityczny i nie może nic czynić takiego, coby miało narodową cechę, a w szczególności nie może urządzać wieczorków jak powyższe.
[1] dr praw Józef Trybulec – burmistrz Bochni w latach 1885-1889
[2] Tak potocznie nazywano wzgórze Uzbornia
[3] Prawdopodobnie chodzi o Bolesława Żurowskiego, weterana powstania styczniowego, urzędnika i późniejszego wiceburmistrza Bochni
[4] Wojciech Grzegorzek – ksiądz, proboszcz bocheński. Przyrodnik i pionier turystyki tatrzańskiej
Źródło: Kurjer Lwowski, nr 361, 29 grudnia 1888 r., s. 2