W drugiej część wspomnień J. Migdał "Dąb" opisuje organizację zrzutów broni i zaopatrzenia dla AK. Z relacji dowiemy się m.in. gdzie były wyznaczone w powiecie bocheńskim miejsca na zrzuty, kto nimi kierował i dlaczego z niecierpliwością nasłuchiwano melodii "Przybyli ułani pod okienko"? No i na koniec - co stało się z zrzutem z okolic Dziewina? Zachowano oryginalną pisownię z maszynopisu ze zbiorów prywatnych autora.

W roku 1942 pełniąc funkcję szefa wywiadu w Obwodzie "Wieloryb" p. Bochnia w ZWZ-AK otrzymałem z Inspektoratu Kraków polecenie by się zorientować w terenie i wybrać miejsca na lotnisko i zrzuty. Równocześnie powiadomiono mnie bym podał miejsce kontaktu i hasło dla oficera lotnika (majora) ps. nie pamiętam, którego Inspektorat wyśle do Bochni w celu sprawdzenia i zaakceptowania wybranych miejsc. Podałem adres na leśniczówkę w Kolanowie k. Bochni, gdzie byłem zięciem leśniczego.

Po kilku dniach zgłosił się pan, z którym się dogadałem po umówionym haśle i zabraliśmy się do działania. Ponieważ ja w latach 1936-1939 byłem powiatowym instruktorem PW i WF, znałem dokładnie cały powiat i ludzi przeprowadzając zajęcia w różnych organizacjach i w Związku Strzeleckim w ćwiczeniach PW O.S i P.O.S. Przed 1939 r. władze polskie przygotowywały lotnisko polowe we wsi Niegowić, niwelując teren. Wybraliśmy się furmanką do tego majątku w Niegowici z tym delegatem. Po obejrzeniu terenu major wyraził zadowolenie z przyszłego lotniska, podając uwagę, że tylko aleja drzew przeszkadza. Zapewniłem go, że drzewa w odpowiednim momencie zostaną wycięte.

W czasie objazdu terenu mieliśmy małą przygodę. Skończyła się nam droga polna i jechaliśmy po zasiewach żyta i pszenicy "Ligeschaftu" bo śniegu było mało. Opodal koło zabudowań pracowało kilku ludzi przy wybieraniu ziemniaków z kopca pod nadzorem Niemca na koniu. W pewnej chwili Niemiec w pełnym galopie takim zakosem zajeżdża nam drogę. Szybko ustaliliśmy z majorem alibi, nazwisko i przyczynę podróży, będąc przygotowani na legitymowanie. Ale skończyło się na strachu, bo Niemiec zmarznięty chciał się rozgrzać wraz z koniem zataczając półkole powrócił do pilnowania ludzi.

Powróciliśmy na leśniczówkę. Na drugi dzień wybraliśmy się do Dziewina by wybrać miejsce na zrzuty, które wybraliśmy w Olszynach k. Dziewina w kierunku Wisły. Rezerwowe zrzutowisko zostało wybrane w południowych terenach powiatu w okolicy Lipnicy.

Po powrocie do Bochni major polecił sporządzić mapki i szkice, które miał zabrać do Londynu. Wykonaniem mapek zajęli się fachowcy w tej dziedzinie, a to: inż. Iwanowski Tadeusz ps. "Siwy", pracujący w Wasserwirdschafcie (melioracji) i technik Górkiewicz Wacław ps. nie pamiętam, który pracował w Landraturze w geodezji. Po odebraniu mapek major zadowolony wrócił do Krakowa. To była pierwsza faza przygotowań do zrzutu.

W roku 1943 polecono mi uszyć płachty sygnalizacyjne na wzór stosowany w wojsku przy łączności lotnika z ziemią, które uszyły nasze kobiety należące do ruchu oporu z p. Kwapniewską na czele. Następnie otrzymaliśmy szereg instrukcji i rozkazów w tej sprawie. Pod koniec1943 r. otrzymałem 100 szt. latarek elektrycznych z kapturkami i przesuwakami na 3 kolory świateł (białe, czerwone, zielone) z odpowiednią ilością baterii.

Ponieważ w 1943 r. nastąpiło utworzenie batalionów AK i utworzenie 12 pp AK, otrzymałem rozkaz od dowódcy pułku Więcka Juliana ps. Topola" przekazanie wywiadu memu z-cy Józefowi Strzałce ps."Kora" i objęcia stanowiska kwatermistrza 12 pp AK i zorganizowanie służb i pododdziałów wchodzących w skład pułku jak: Łączność, artylerię, saperów, szpital, lekarzy itp. Z pracy w wywiadzie nie zrezygnowałem na prośbę "Kory" z którym do końca współpracowałem. Na kierownika zrzutu zostałem wyznaczony przez "Topole", ale po kilku tygodniach zrezygnowałem z tego stanowiska typując na me miejsce dowódcę BCh kol Jarosza Jana ps. "Jastrzębiec", który po scaleniu BCh z AK został drugim z-cą "Topoli" i kierownikiem KOS-u tj. Kierownictwa Oporu Społecznego. Po zorganizowaniu ochrony zrzutowiska dostaliśmy ostatnie instrukcje i polecenie stałego nasłuchu radiowego o wyznaczonych godzinach. Równocześnie otrzymaliśmy melodie dot. naszego obwodu. Każdy powiat miał wyznaczoną melodię wojskową lub ludową jako hasło do odebrania zrzutu.

Po nadaniu wiadomości przez radio następował szereg melodii, a każda była przeznaczona dla innego powiatu. Po usłyszeniu swojej melodii następował ostry alarm dla ochrony zrzutowiska, że samoloty zrzutowe startują w kierunku danego powiatu - np. Bochnia miała melodię "Przybyli ułani pod okienko". To był sygnał, że samoloty lecą na nasz teren z bronią. Kilkakrotnie melodie były, a samoloty nie dotarły. Aż pewnej wczesnowiosennej nocy nadleciały samoloty i zrzut się udał. Został natychmiast zamelinowany w sąsiednich wioskach jak Okulice, Ujście, nawet i Rzezawa. "Topola" wraz ze mną i "Korą" śledziliśmy przebieg zrzutu na leśniczówce przez łączników.

Rano otrzymaliśmy meldunek, że oddział Niemców maszeruje w kierunku Dziewina. Wyglądało na to, że są na tropie zrzutu, ale drugi meldunek był pocieszający, że skręcili w innym kierunku - trochę zdenerwowania. Po dwóch dniach zgłosił się do mnie kierownik zrzutu "Jastrzębiec" przyniósł meldunek o zrzucie i dwa spadochrony w prezencie, których nie przyjąłem, nie widząc, że to usiłowana "rebucha", bo jak się później okazało zabrał z rzutu 9 rewolwerów i odpowiednią ilość amunicji, które po kilku dniach odebrałem.

Broń znad Wisły w ramach egzaminu i ćwiczeń szkoły podchorążych została przeniesiona do Lipnicy, gdzie przeprowadziłem z majorem "Jurem" inwentaryzację. Było 120 kg plastiku, 3 piaty (brytyjskie granatniki przeciwpancerne PIAT - przyp. autora) granaty Ghamony i broń krótkiej, 2 radiostacje, kilka odbiorników i pieniądze (dolary). Zrzut był przeznaczony wyłącznie dla Obwodu Bochnia, a nie jak to usiłuje sugerować kol. Kaczmarczyk Józef, b. z-ca komendanta Obwodu, że był przeznaczony dla Obwodu Myślenice, który miał dużo lepsze warunki do przyjęcia zrzutu.

Dolary zaś zostały przesłane do Warszawy i jak się po okupacji dowiedziałem od członka sztabu gen. Bora-Komorowskiego były przeznaczone dla getta żydowskiego.

były szef wywiadu Obwodu i były kwatermistrz 12 pp AK

kpt. Julian Migdał ps. "Dąb"