Pożar szybu Campi w Bochni. Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego

19 lipca 1930 r. w nadszybiu starej kotłowni przy szybie Campi wybuchł groźny pożar, który szybko przerzucił się na sąsiednie drewniane zabudowania. Siła żaru była tak wielka, że dopiero po dwóch godzinach ekipy strażackie mogły podejść wystarczająco blisko i rozpocząć gaszenie pożaru. Iskry unoszone wiatrem zdawały się nawet zagrażać pożarem miasta. Ostatecznie uratowano elektrownię, ale spalił się młyn solny i mocno ucierpiał sam szyb. Nad robotnikami salinarnymi zawisła groźba likwidacji zakładu i masowego bezrobocia.

artykuł o bocheńskiej salinie w KurierzeŻe było to całkiem realne niebezpieczeństwo, świadczy m.in. artykuł prasowy w Ilustrowanym Kurierze Codziennym z 27 sierpnia 1930 r., który zamieszczamy na ilustracji poniżej. Skutki likwidacji kopalni mogło odczuć w sumie 3 tys. osób (górnicy i ich rodziny), a samo miasto pozbawione głównego zakładu pracy czekało gwałtowne zubożenie.

Nic więc dziwnego, że nie czekając na ostateczną decyzję władz ministerstwa handlu i przemysłu, w samej kopalni podjęto desperackie działania. Stu pięćdziesięciu górników przeszło na przymusową emeryturę, dla reszty skrócono czas pracy do trzech dni w tygodniu. Dodatkowo górnicy swój jednodniowy zarobek w każdym tygodniu przeznaczyli na rzecz odbudowy młyna, podobnie jak cały fundusz swojej kasy brackiej. Dzięki temu młyn odbudowano jeszcze tego roku i uruchomiono w listopadzie. Równocześnie też podjęto pełną pracę w kopalni. Wydobycie soli w bocheńskiej kopalni zakończono ostatecznie dopiero w 1990 r.

 Źródła:

  • S. Fischer, Dzieje bocheńskiej żupy solnej, Warszawa 1962, s. 146-147
  • Ilustrowany Kurier Codzienny nr 230 z dnia 27 sierpnia 1930 r.