piątek, kwiecień 19, 2024

Spis treści

Kiedy 28 czerwca 1914 r. w dalekim Sarajewie dokonano zamach na austriackiego następcę tronu arcyksięcia Ferdynanda, nikt jeszcze nie przypuszczał, że wydarzenie to odciśnie wkrótce swoje piętno również na terenach Bocheńszczyzny. Minęło jednak kilka tygodni i działania zbrojne I wojny światowej o niespotykanej dotąd zaciekłości rozpoczęły się na froncie zachodnim (Francja, Belgia, Niemcy), południowym (Bałkany) i wschodnim(Galicja). W sierpniu i wrześniu 1914 r. w okolicach Bochni było jeszcze spokojnie, ale widmo wojny było i tu zauważalne.

Nadciąga burza

Rynek w Bochni na pocztówce z ok. 1908 r.W Bochni organizowano wojskowe kuchnie i lazarety, batalion ochotników poszedł do I Brygady Legionów Polskich dowodzonych przez Józefa Piłsudskiego, a Rada Miasta wyasygnowała 20000 koron na Polski Skarb Wojskowy.

Lęk i niepewność jutra zapanowały również we wsiach powiatu bocheńskiego. Podawano z ust do ust przesadzone wieści o wojnie, która wszystkich ludzi zmiecie ze świata, tak, że jeden będzie szukał śladów drugiego, a gdy je znajdzie to je będzie całował z radości - tak było pisane w książkach. Rozpoczął się pobór do armii austriackiej. Jak pisze prof. Czesław Blajda, autor monografii swojej rodzinnej wsi Rozdziela, 

ludzie gotowali się jak na Sąd Ostateczny. Wójt Walenty Zięba objeżdżał wieś na koniu i wzywał chłopów na gromadę okrzykiem "Wojna, wojna". Na rozkaz zebrali się wszyscy chłopi na gromadę w ciągu 24 godzin. Musieli iść chłopi na wojnę, to też wkrótce nastąpiło pożegnanie z babami, koło karczmy w Murowańcu, Baby nie chciały puścić swoich chłopów, lecz nic nie pomogły te babskie lamenty i chłopi odjechali furami do Bochni. Późną jesienią ukazały się pierwsze patrole kozackie, lecz szybko się cofnęły

Ludzie z lękiem oczekiwali swoich dalszych losów. Każdy, gdzie mógł ukrywał swój dobytek, obawiając się, że "Moskale" wszystko zabiorą i zniszczą. Zamożniejsi, zwłaszcza kupcy żydowscy i urzędnicy administracji państwowej, uciekali możliwie daleko od linii zbliżającego się frontu.

Rosyjski "walec parowy"

W pierwszych miesiącach wojny dowództwo rosyjskie zamierzało poprzez tereny południowej Małopolski rozwinąć zasadniczą ofensywę w kierunku Śląska, Moraw, a dalej w stronę serca monarchii austriackiej - Wiednia. Rosyjski "walec parowy" - jak propaganda nazwała ofensywę rosyjską - zdobył Lwów, obległ potężną twierdzę przemyską i przekroczywszy Dunajec zmierzał w kierunku Krakowa. W ciężkich walkach, trwających od 16 do 25 listopada, zaatakowana ze skrzydła 9 Armia rosyjska nie została, co prawda rozbita, ale powstrzymano jej ruch na zachód. Groźba utraty śląskiego okręgu przemysłowego była na razie oddalona.

Tymczasem jednak inne jednostki rosyjskie zepchnęły pozostawiony pod Bochnią słaby, dwudywizyjny zaledwie austriacki korpus gen. Lubiczicza. Do końca listopada ich czołowe oddziały osiągnęły linię Wieliczka - Dobczyce. 26 listopada wycofujące się wojska austriackie przeszły przez Bochnię, a w ślad za nimi wkroczyły do miasta oddziały rosyjskie.Będący u szczytu swych powodzeń Rosjanie, ze śpiewem maszerowali na zachód, a strwożoną ludność uspokajali słowami "Wyście nasi, a my wasi". Obiecywali sobie, że śniadanie zjedzą w Krakowie, obiadować będą we Wiedniu, a wieczerzać w Berlinie. Żołnierze rosyjscy wkraczając do miasta strzelali na oślep, na wiwat, okazując w ten sposób radość z kolejnego sukcesu. Szybko też rozpoczęli regularny rabunek miasta, kierując swoje pierwsze kroki ku zamkniętym sklepom i magazynom towarów.

 Moskale w Bochni

Generał Radko Dmitriew. Źródło: WikipediaW południe przyjechał do Bochni automobilem gen. Radko Dimitriew, Bułgar w służbie carskiej, którego powitała deputacja miejska na czele z burmistrzem Ferdynandem Maissem i proboszczem ks. Wilczkiewiczem prosząc o opiekę nad miastem. Generał obiecał zapobiec grabieniu miasta, ale sam następnego dnia wyjechał zostawiając w Bochni 2 lub 3 korpusy wojska. Obietnice te na nic się zdały. Przez cały okres pobytu Rosjan w Bochni, żołnierze dopuszczali się licznych prób rabunku, dobijali się do domów, grożąc śmiercią, żądali wódki i pieniędzy. W ciągu kilku dni Bochnia została kompletnie objedzona. Szczególnych łupiestw dopuszczali się kozacy na Wójtostwie, być może powiadomieni, że teren ten zamieszkały był przez kolonistów austriackich. Rabunki i zachowanie Moskali szczegółowo opisała w swoich pamiętnikach Jadwiga Wanda Urbankowa, która była naocznym świadkiem tych wydarzeń. . 

Rosjanie plądrują miasto w Galicji. Jesień 1914 - mal. Paul Halke. Źródło: www.wielkawojna.az.pl27 listopada 1914 r. na rynku bocheńskim odprawiona została uroczysta msza prawosławna, zapewne w rocznicę urodzin carowej. Dla Moskali była to okazja to manifestacji patriotycznej, która miała umacniać ich morale przed dalszymi walkami. A że te szybko się zbliżały, świadczył zwiad lotniczy austriackich aeroplanów, które nadleciały nad Bochnię 30 listopada, oraz kolejne rosyjskie dywizje maszerujące ul. Oracką na zachód, w stronę Krakowa.

Pod koniec listopada cały powiat bocheński znalazł się pod rosyjską okupacją, która trwała w zasadzie do połowy grudnia 1914 r. Sukcesy armii rosyjskiej okupione były jednak ogromnymi stratami ludzkimi i materialnymi. Na niekorzyść Rosjan przemawiało także bardzo mocno rozciągnięte linie zaopatrzeniowe oraz zmęczenie żołnierzy. Dodatkowo Austriacy wzmocnieni zostali 47 pruską dywizją piechoty, przerzuconą z frontu zachodniego.

W pierwszych dniach grudnia 1914 r., z myślą o likwidacji zagrożenia Krakowa, dowództwo austro-węgierskie zorganizowało uderzenie z rejonu Mszany Dolnej i Dobrej na Łapanów - Bochnię, skierowane w lukę pomiędzy nacierającą wzdłuż Wisły na zachód rosyjską 3 Armią Radko-Dmitriewa a próbującą sforsować Karpaty na południe od Gorlic i Nowego Sącza 8 Armią gen. Brusiłowa, jednego z najwybitniejszych dowódców rosyjskich tej wojny. Dzięki dogodnym połączeniom komunikacyjnym sprawnie przetransportowano koleją na południe cztery dywizje uwolnione po zakończeniu bitwy pod Krakowem. Tak zaczęła się operacja łapanowsko-limanowska, która miała odmienić losy wojny na naszych terenach.

Walka Rosjan z piechotą Honwedów w Beskidachgrudniu 1914 r., tereny dzisiejszego powiatu bocheńskiego była widownią zażartych bojów między armią rosyjską a wojskami państw centralnych (Austro-Węgier i Niemiec). Walki były niezwykle zacięte i krwawe, a na dodatek prowadzone w trudnych górskich i zimowych warunkach. O żołnierskim męstwie i trudach boju opowiadają nam dziś niemi świadkowie historii: okopy, rowy obronne, a nade wszystko cmentarze wojenne ukryte w górskich bezdrożach Pogórza Wiśnickiego i Beskidu Wyspowego. Ten fragment działań I wojny światowej na obszarze pomiędzy Rabą a Dunajcem zyskał w historiografii miano operacji łapanowsko-limanowskiej.